wtorek, 11 lutego 2014




#9

Co ty robisz?!
Krzyczał mój umysł, gdy ściskałem delikatną twarz Sakury w swojej dłoni, jednak ogień wściekłości zawładnął całkowicie moim ciałem, ale dlaczego?
Nie wiedziałem.
Zapach brata znajdujący się na jej ciele spowodował, iż wpadłem w istną furię i nie potrafiłem pohamować gniewu, przez to właśnie ucierpiała. Już od jakiegoś czasu czuję, że coś się we mnie dzieje nie tak, odkąd ją poznałem, poczułem zapach krwi, zapragnąłem jej ciała, zmieniam się. Nigdy wcześniej nie miałem takich problemów, zabijałem w przeszłości setki ludzi by się pożywić, z tą dziewczyną jest inaczej. Mimo, iż pragnę jej krwi to nie jestem w stanie jej skosztować, dziwny zbieg okoliczności, prawda?
Przecież jestem bytem, który potrzebuje tej rdzawej cieczy do swojej wiecznej egzystencji, od wieków ludzie opisywali nas, jako legendy i powieści z działu SF bądź Fantasy, wszędzie byliśmy piętnowani przez naszą naturę bezwzględności i potrzeby sycenia się krwią i choć nie we wszystkim była prawda to jednak z większością się zgadzałem.
Potrzebuję życiodajnej cieczy z ludzkiego ciała tylko, czemu nie potrafię nasycić się Sakurą, Dlaczego się waham skoro tak jej pragnę?

Wstałem uwalniając dziewczynę z uścisku i podszedłem do okna spoglądając na swój dom, co się do cholery ze mną dzieje? Uderzyłem pięścią w blat przy zlewie i przekląłem siarczyście to uczucie, które zaczyna przejmować nade mną władzę, nie sądziłem, że tak się stanie, pragnąłem jedynie zagrać w grę kosztem czyjejś osoby i najwyraźniej tym razem los sprzeciwił się mojej woli i odwrócił przeciwko mnie.
Z za myślenia wyrwał mnie dotyk na ramieniu, gwałtownie odwróciłem głowę w bok i dostrzegłem przerażoną Sakurę, która cofnęła się kilka kroków w tył na bezpieczną odległość, rozumiałem ten gest, bała się, że mogę ją skrzywdzić jeszcze bardziej, jednak musiałem przyznać, iż ma odwagę. Zbliżenie się do mnie po tym, co jej uczyniłem? Brawo, zdziwiła mnie, prędzej bym się spodziewał, że z podkulonym ogonem ucieknie jak najdalej ode mnie.

- Itachi, Ja naprawdę nic nie zrobiłam.

Usłyszałem cichy, zrozpaczony szept, czy ona chce wzbudzić we mnie litość? Wolnym krokiem zacząłem zmniejszać między nami dystans, a gdy byłem dostatecznie blisko, pchnąłem ją do tyłu tak, że obiła się plecami o lodówkę, po czym po obu stronach jej głowy, umiejscowiłem swoje dłonie.
Przybliżyłem swoją twarz do jej i wpatrywałem się w zielone tęczówki, wargi Sakury drżały, jednak nie wymówiła ani jednego słowo, widocznie czekała na mój ruch.

- Nie obchodzi mnie czy coś zrobiłaś, ostatni raz to powiem. Trzymaj się z daleka od Sasuke albo gorzko tego pożałujesz.

- Wpadłam na niego jak wracałam ze szkoły, to wszystko???

- Wiesz, że winny się tłumaczy?

Wtuliłem swoją twarz w jej włosy, zagłębiając się bardziej w połączonym zapachu Sakury i Sasuke, chociaż nie mogłem go znieść to jednak pragnąłem czuć, dziwne połączenie moich emocji. Naparłem ciałem na jej mocniej, zupełnie tak jakbym chciał nas połączyć, a przecież nie taki był mój cel, ona jednak nie wykonała żadnego ruchu czekając na to, co zrobię.

- Mógłbym w tej chwili rozerwać ci tętnice i wypić jej zawartość.

- Więc, zrób to.
Te słowa zbiły mnie z pantałyku. Co, jak co, ale teraz mnie zaskoczyła, czyżby chciała umrzeć? Złamałem ją?
Odsunąłem się i spojrzałem w jej rozszerzone źrenice, po raz drugi czułem, że jej tu nie ma, jest tylko puste naczynie wyglądające jak jej ciało. Z oczu dziewczyny spłynęły łzy a ona sama objęła ramionami moją szyję i się przytuliła.

- Zrób to, proszę.

Czułem jak zaciska swoje piąstki na koszulce i przylega do mnie jeszcze bardziej, jej gorący, nierównomierny oddech czułem na szyi, przez co przeszły mnie dreszcze.
Złapałem za jej pośladki i uniosłem do góry, obróciłem się w druga stronę i zrobiłem kilka kroków na przód, po czym jednym machnięciem zrzuciłem z blatu wszystko, co się tam znajdowało. Posadziłem ją okleinie otulającą drewno a sam stanąłem między jej nogami. Jaka cholera mnie do tego podkusiła?
Nie, to było znowu to samo uczucie, ta nieodparta pokusa pożądania, by znaleźć się w jej wnętrzu, by poczuć jej smak.
Objąłem jej plecy nie panując nad sobą i przyciągnąłem bliżej, jednym ruchem zerwałem z niej bluzkę by została w samym staniku, po czym zassałem się w szyi mając ogromną ochotę się w nią wpić, ale gdy już miałem to zrobić, odezwała się.

- Itachi, to boli.

Faktycznie, ściskałem ją nad wymiar bardzo mocno, dlatego gdy przerwała natychmiast się odsunąłem dysząc tak głośno jakbym brał udział w maratonie.
Co ze mną jest nie tak! Krzyczałem w myśli, choć nie liczyłem na odpowiedź, musiałem jedynie znaleźć się w tej chwili jak najdalej od niej, przemyśleć wszystko i postanowić, co z nią zrobić.
Bez słowa ruszyłem do wyjścia by po chwili poczuć lekki ból na swoim udzie.
Zatrzymałem się i dostrzegłem wystający gwóźdź, który dosyć mocno mnie zranił, wiedziałem, że teraz rana nie zagoi się zbyt szybko, iż wpierw muszę się nasycić, ale nie przejąłem się tym. Nachylając się, kciukiem zagiąłem metalową rzecz i wychodząc trzasnąłem głośno drzwiami, nawet nie chciałem w tej chwili widzieć jej wyrazu twarzy, bo w końcu sam nie wiem, co bym wtedy zrobił.



Przyglądałam się jak wychodzi, mogłam się odezwać, zatrzymać go w jakiś sposób, tymczasem siedziałam jak kołek nie dowierzając temu, co się przed chwilą wydarzyło.
Znów to była moja wina, to ja go przytuliłam, jednak po tamtym pocałunku byłam pewna, że co najmniej mnie odepchnie, ale nie, Itachi odwzajemnił ten gest bardziej żarliwie, tak jakby chciał......
Niemożliwe, nigdy by się do tego nie posunął, prędzej pozbawił by mnie życia niż zaciągnął do łóżka. Mimo wszystko jego zachowanie nie dawało mi spokoju, chciałam dowiedzieć się gdzie tkwi przyczyna, ale kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć. Nie mogę go zapytać wprost '' Itachi chcesz się ze mną przespać?'' Wyszłabym na totalną kretynkę, zresztą nawet nie odważyłabym się zadać tego pytania, prędzej spaliłabym się ze wstydu.

Jednak jest przecież sposób. Mogę powtórzyć swój czyn, tylko co się ze mną stanie jeśli on jednak by nie uległ?
Najprawdopodobniej mnie zabije, zresztą, jaki sens ma dla mnie moje życie?
Zabiłam własnego ojca, Jestem ofiarą wampira który chwilami bawi się ze mną w okropny sposób, mam już wszystkiego dosyć, najlepiej i najwygodniej byłoby zasnąć i już się nie obudzić, przy okazji brunet by się nasycił.

Z drugiej strony byłam jednak ciekawa jak dalej potoczy się moje życie, tylko czy warto jest to sprawdzać? Zostawił mnie samą w chwili w której zapragnęłam by kostucha zawitała do mojego domu i ulżyła w cierpieniu, pragnęłam śmierci, a skoro nie ma mojego kata to mogłabym sama sobie pomóc. Wystarczyłoby choćby wziąć nóż i zrobić szybkie cięcia pozbywając się krwi której on tak pragnie.

Jakby się wtedy zachował? Co by zrobił?

Nie wiem i chyba się tego jednak nie dowiem, gdyż nie posiadam takiej odwagi...a naprawdę bym chciała.
Zeskoczyłam z blatu i podniosłam z podłogi rozerwaną bluzkę wrzucając do kosza na śmieci, niestety już nie nadawała się do użytku. Weszłam do pokoju i założyłam na siebie koszulkę po czym położyłam się do łóżka pragnąc choćby chwili spokoju. A może Bóg się nade mną zlituje i uwolni od tego wszystkiego?
Okryłam się kołdrą i po chwili usnęłam.

Nie wiem jak długo trwałam w objęciach Morfeusza, ale obudził mnie delikatny dotyk zimnej dłoni.
Itachi...pomyślałam i w tej chwili nie wiedziałam czy to sen czy rzeczywistość, czy chcę otworzyć oczy, by to przerwał. Za pewne domyślał się, że udaję, gdyż z sekundy na sekundę coraz mocniej drżały mi powieki, nie miałam wyjścia musiałam na niego spojrzeć.

Niestety, to kogo zobaczyłam nie wróżyło nic dobrego, to nie był Itachi tylko Sasuke, kucający przy łóżku i głaskający mnie po policzku. Zaniemówiłam, błagałam w duchu by to był sen, jeśli wpadnie tu teraz mój kat i to zobaczy, z pewnością stracę głowę, oderwie mi ją gołymi rękoma więc dlaczego nie potrafiłam się nawet odezwać? Wygonić go stąd?
Zjechał ręką niżej do szyi i i zatrzymał się bacznie lustrując to miejsce. Domyśliłam się że mam siniaki po tym jak Itachi mnie dusił i nie podobało mi się to, że on je zauważył.

- On Ci to zrobił?

- Nie powinieneś tu przychodzić, wyjdź proszę.

Wyszeptałam to zdanie tak błagalnym głosem, że sama się zdziwiłam, iż tak potrafię. On jednak spojrzał mi w oczy i podniósł się siadając na brzegu łóżka.

- Wiedziałem, że tak to się skończy, już na samym początku, gdy Cię zobaczył. Mieliśmy jednak z rodzicami nadzieję, że będzie inaczej.

- O czym ty mówisz?

Podniosłam się na łokciach do pozycji pół siedzącej, chciałam się dowiedzieć co miał na myśli wypowiadając te słowa.

- Itachi zawsze wybierał sobie ofiarę i się nią bawił, po czym zabijał bez najmniejszych skrupułów. Zastanawia mnie jednak, dlaczego ty żyjesz tak długo.

Dotknął mojego ramienia i zjechał po nim dłonią, aż do łokcia pochylając się bardziej w moją stronę. Cofnęłam się nie wiedząc o co chodzi, muszę przyznać że w tym momencie wydał się tak samo przerażający jak jego brat, poza tym nie powinien się do mnie zbliżać, Itachi wyraził się jasno jeśli chodziło o Sasuke.

- Chodzi mu o twoją krew. Najwyraźniej sam nie wie jeszcze czy chce ją wypić, dziwne zachowanie jeśli chodzi o niego.

- Musisz już iść, on dostanie szału jak Cię tu zobaczy.

- Boisz się. Rozumiem. Niestety już jest troszkę na to za późno...

Spojrzałam w stronę okna i wpadłam w panikę widząc Itachiego kucającego na parapecie, z wyrazem twarzy mówiącym '' Już po was''.




Minęło sporo czasu nim postanowiłem wracać i zajrzeć do Sakury, było już ciemno więc domyślałem się że śpi, musi korzystać z chwili spokoju gdy nie ma mnie blisko niej.
Przez te spędzone w samotności godziny i tak nie doszedłem do żadnego wniosku, nadal nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Może najprostszym sposobem było by jej zabicie?
Gdyby dziewczyna umarła to wraz z nią wszystkie problemy, więc warto się było nad tym zastanowić.
Z drugiej jednak strony, gdy pomyślałem o niej martwej, czułem wewnątrz siebie coś jakby niepokój...a może pustkę?
Może po prostu zbyt długo pozwalałem jej oddychać i w jakiś sposób wytworzyła się więź?
Nie wiem, póki co muszę przestać o tym myśleć, bo zwariuję.

Byłem coraz bliżej i poczułem ten zapach, momentalnie przyspieszyłem zastanawiając się, czy ona jest aż tak głupia?
Wskoczyłem przez okno i zatrzymałem się na parapecie, a widok jaki ujrzałem dosłownie pozbawił mnie logicznego myślenia, najwyraźniej wszystko przesądziło się same, tym razem Sakura nie przeżyje.

Rzuciłem się w jej stronę chcąc skręcić ten delikatny kark, ale zostałem odepchnięty przez brata, no cóż skoro tak bardzo chce jej bronić, to pierwszy umrze. Dziewczyna krzyczała i błagała płacząc byśmy przestali, ale ja nie miałem zamiaru im darować, pragnąłem ich śmierci i zrobię wszystko by to dostać.
Minęło zaledwie kilka sekund a jej pokój zaczął przypominać istne pobojowisko, nie zwracałem uwagi na żadne przedmioty, mój brat też najwyraźniej nie. Teraz istniała jedynie arena bitewna dla dwóch bestii walczących o zdobycie terytorium wroga.
Przeklinałem się jednak w myśli, że byłem na tyle głupi, by dziś nie zapolować. Moja siła w tym wypadku zmalała i zrównała z bratem, mieliśmy równe szanse co mnie wkurzyło a z drugiej strony rozbawiło.
Zawsze mówił że gdyby był w moim wieku i posiadał siłę taką jak ja, to by mnie pokonał. Mamy szansę się przekonać.
Huki, krzyki i płacz...tylko te dźwięki rozchodziły się po czterech kątach, w pewnym momencie błagania Sakury w jakiś sposób rozproszyły mojego brata, a ja skorzystałem. Uderzyłem całą siłą w jego brzuch a on się skulił, wykończę go.

- Itachi błagam nie rób tego!!

Poczułem szarpnięcie i spojrzałem w zielone oczy, szyderczy uśmiech wpełz jak wąż na moje usta, dwa pieczywa na jednym ogniu...idealnie.
Odepchnąłem ją do tyłu i usłyszałem odgłos uderzenia, a po pokoju rozległ się intensywny zapach jej krwi. Dziewczyna wpadła głową na futrynę rozcinając skórę i padła na ziemie niczym kłoda, nie ruszała się ale oddech był nadal słyszalny. Postanowiłem to zakończyć i ruszyłem w jej stronę.

- Bracie nie rób tego!!!

Krzyknął Sasuke, jednak nie zważałem na jego słowa, a gdy byłem już tak blisko chcąc rozszarpać ją na kawałki, poczułem uderzenie tak silne, że wypadłem razem z oknem lądując z hukiem na trawniku. Usiadłem na zielonej trawie zastanawiając się, kto mi odebrał taką przyjemność zabicia .

- Co do....

Nie dokończyłem, spojrzałem do góry gdzie dostrzegłem wściekłą twarz mojego ojca.
Tego się nie spodziewałem.



Tak, nareszcie jest *.* Co prawda miałam w planach napisać troszkę inaczej, jednak główka zrobiła swoje i wymyśliła ot to coś ^-^
Cóż, blog powolutku chyli się ku końcowi, gdyż od początku miałam w planach góra 20-cia rozdziałów, teraz jednak stwierdziłam że najprawdopodobniej zmieszczę się w 15-tu:)
Informacja tylko tak dla uprzedzenia, gdyby Ktokolwiek liczył na tasiemca XD

A więc pozostaje mi życzyć miłego czytanka, mam nadzieję że się spodoba.
Pozdrawiam serdecznie :* .( Wybaczcie błędy, lekko pod męczona jestem ).