#9
Co ty robisz?!
Krzyczał mój umysł, gdy ściskałem
delikatną twarz Sakury w swojej dłoni, jednak ogień wściekłości
zawładnął całkowicie moim ciałem, ale dlaczego?
Nie wiedziałem.
Zapach brata znajdujący się na jej
ciele spowodował, iż wpadłem w istną furię i nie potrafiłem
pohamować gniewu, przez to właśnie ucierpiała. Już od jakiegoś
czasu czuję, że coś się we mnie dzieje nie tak, odkąd ją
poznałem, poczułem zapach krwi, zapragnąłem jej ciała, zmieniam
się. Nigdy wcześniej nie miałem takich problemów, zabijałem w
przeszłości setki ludzi by się pożywić, z tą dziewczyną jest
inaczej. Mimo, iż pragnę jej krwi to nie jestem w stanie jej
skosztować, dziwny zbieg okoliczności, prawda?
Przecież jestem bytem, który
potrzebuje tej rdzawej cieczy do swojej wiecznej egzystencji, od
wieków ludzie opisywali nas, jako legendy i powieści z działu SF
bądź Fantasy, wszędzie byliśmy piętnowani przez naszą naturę
bezwzględności i potrzeby sycenia się krwią i choć nie we
wszystkim była prawda to jednak z większością się zgadzałem.
Potrzebuję życiodajnej cieczy z
ludzkiego ciała tylko, czemu nie potrafię nasycić się Sakurą,
Dlaczego się waham skoro tak jej pragnę?
Wstałem uwalniając dziewczynę z
uścisku i podszedłem do okna spoglądając na swój dom, co się do
cholery ze mną dzieje? Uderzyłem pięścią w blat przy zlewie i
przekląłem siarczyście to uczucie, które zaczyna przejmować nade
mną władzę, nie sądziłem, że tak się stanie, pragnąłem
jedynie zagrać w grę kosztem czyjejś osoby i najwyraźniej tym
razem los sprzeciwił się mojej woli i odwrócił przeciwko mnie.
Z za myślenia wyrwał mnie dotyk na
ramieniu, gwałtownie odwróciłem głowę w bok i dostrzegłem
przerażoną Sakurę, która cofnęła się kilka kroków w tył na
bezpieczną odległość, rozumiałem ten gest, bała się, że mogę
ją skrzywdzić jeszcze bardziej, jednak musiałem przyznać, iż ma
odwagę. Zbliżenie się do mnie po tym, co jej uczyniłem? Brawo,
zdziwiła mnie, prędzej bym się spodziewał, że z podkulonym
ogonem ucieknie jak najdalej ode mnie.
- Itachi, Ja naprawdę nic nie
zrobiłam.
Usłyszałem cichy, zrozpaczony szept,
czy ona chce wzbudzić we mnie litość? Wolnym krokiem zacząłem
zmniejszać między nami dystans, a gdy byłem dostatecznie blisko,
pchnąłem ją do tyłu tak, że obiła się plecami o lodówkę, po
czym po obu stronach jej głowy, umiejscowiłem swoje dłonie.
Przybliżyłem swoją twarz do jej i
wpatrywałem się w zielone tęczówki, wargi Sakury drżały, jednak
nie wymówiła ani jednego słowo, widocznie czekała na mój ruch.
- Nie obchodzi mnie czy coś zrobiłaś,
ostatni raz to powiem. Trzymaj się z daleka od Sasuke albo gorzko
tego pożałujesz.
- Wpadłam na niego jak wracałam ze
szkoły, to wszystko???
- Wiesz, że winny się tłumaczy?
Wtuliłem swoją twarz w jej włosy,
zagłębiając się bardziej w połączonym zapachu Sakury i Sasuke,
chociaż nie mogłem go znieść to jednak pragnąłem czuć, dziwne
połączenie moich emocji. Naparłem ciałem na jej mocniej, zupełnie
tak jakbym chciał nas połączyć, a przecież nie taki był mój
cel, ona jednak nie wykonała żadnego ruchu czekając na to, co
zrobię.
- Mógłbym w tej chwili rozerwać ci
tętnice i wypić jej zawartość.
- Więc, zrób to.
Te słowa zbiły mnie z pantałyku. Co,
jak co, ale teraz mnie zaskoczyła, czyżby chciała umrzeć?
Złamałem ją?
Odsunąłem się i spojrzałem w jej
rozszerzone źrenice, po raz drugi czułem, że jej tu nie ma, jest
tylko puste naczynie wyglądające jak jej ciało. Z oczu dziewczyny
spłynęły łzy a ona sama objęła ramionami moją szyję i się
przytuliła.
- Zrób to, proszę.
Czułem jak zaciska swoje piąstki na
koszulce i przylega do mnie jeszcze bardziej, jej gorący,
nierównomierny oddech czułem na szyi, przez co przeszły mnie
dreszcze.
Złapałem za jej pośladki i uniosłem
do góry, obróciłem się w druga stronę i zrobiłem kilka kroków
na przód, po czym jednym machnięciem zrzuciłem z blatu wszystko,
co się tam znajdowało. Posadziłem ją okleinie otulającą drewno
a sam stanąłem między jej nogami. Jaka cholera mnie do tego
podkusiła?
Nie, to było znowu to samo uczucie, ta
nieodparta pokusa pożądania, by znaleźć się w jej wnętrzu, by
poczuć jej smak.
Objąłem jej plecy nie panując nad
sobą i przyciągnąłem bliżej, jednym ruchem zerwałem z niej
bluzkę by została w samym staniku, po czym zassałem się w szyi
mając ogromną ochotę się w nią wpić, ale gdy już miałem to
zrobić, odezwała się.
- Itachi, to boli.
Faktycznie, ściskałem ją nad wymiar
bardzo mocno, dlatego gdy przerwała natychmiast się odsunąłem
dysząc tak głośno jakbym brał udział w maratonie.
Co ze mną jest nie tak! Krzyczałem w
myśli, choć nie liczyłem na odpowiedź, musiałem jedynie znaleźć
się w tej chwili jak najdalej od niej, przemyśleć wszystko i
postanowić, co z nią zrobić.
Bez słowa ruszyłem do wyjścia by po
chwili poczuć lekki ból na swoim udzie.
Zatrzymałem się i dostrzegłem
wystający gwóźdź, który dosyć mocno mnie zranił, wiedziałem,
że teraz rana nie zagoi się zbyt szybko, iż wpierw muszę się
nasycić, ale nie przejąłem się tym. Nachylając się, kciukiem
zagiąłem metalową rzecz i wychodząc trzasnąłem głośno
drzwiami, nawet nie chciałem w tej chwili widzieć jej wyrazu
twarzy, bo w końcu sam nie wiem, co bym wtedy zrobił.
Przyglądałam
się jak wychodzi, mogłam się odezwać, zatrzymać go w jakiś
sposób, tymczasem siedziałam jak kołek nie dowierzając temu, co
się przed chwilą wydarzyło.
Znów to była
moja wina, to ja go przytuliłam, jednak po tamtym pocałunku byłam
pewna, że co najmniej mnie odepchnie, ale nie, Itachi odwzajemnił
ten gest bardziej żarliwie, tak jakby chciał......
Niemożliwe,
nigdy by się do tego nie posunął, prędzej pozbawił by mnie życia
niż zaciągnął do łóżka. Mimo wszystko jego zachowanie nie
dawało mi spokoju, chciałam dowiedzieć się gdzie tkwi przyczyna,
ale kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć. Nie mogę go
zapytać wprost '' Itachi chcesz się ze mną przespać?'' Wyszłabym
na totalną kretynkę, zresztą nawet nie odważyłabym się zadać
tego pytania, prędzej spaliłabym się ze wstydu.
Jednak jest
przecież sposób. Mogę powtórzyć swój czyn, tylko co się ze mną
stanie jeśli on jednak by nie uległ?
Najprawdopodobniej
mnie zabije, zresztą, jaki sens ma dla mnie moje życie?
Zabiłam
własnego ojca, Jestem ofiarą wampira który chwilami bawi się ze
mną w okropny sposób, mam już wszystkiego dosyć, najlepiej i
najwygodniej byłoby zasnąć i już się nie obudzić, przy okazji
brunet by się nasycił.
Z drugiej strony
byłam jednak ciekawa jak dalej potoczy się moje życie, tylko czy
warto jest to sprawdzać? Zostawił mnie samą w chwili w której
zapragnęłam by kostucha zawitała do mojego domu i ulżyła w
cierpieniu, pragnęłam śmierci, a skoro nie ma mojego kata to
mogłabym sama sobie pomóc. Wystarczyłoby choćby wziąć nóż i
zrobić szybkie cięcia pozbywając się krwi której on tak pragnie.
Jakby się wtedy
zachował? Co by zrobił?
Nie wiem i chyba
się tego jednak nie dowiem, gdyż nie posiadam takiej odwagi...a
naprawdę bym chciała.
Zeskoczyłam z
blatu i podniosłam z podłogi rozerwaną bluzkę wrzucając do kosza
na śmieci, niestety już nie nadawała się do użytku. Weszłam do
pokoju i założyłam na siebie koszulkę po czym położyłam się
do łóżka pragnąc choćby chwili spokoju. A może Bóg się nade
mną zlituje i uwolni od tego wszystkiego?
Okryłam się
kołdrą i po chwili usnęłam.
Nie wiem jak
długo trwałam w objęciach Morfeusza, ale obudził mnie delikatny
dotyk zimnej dłoni.
Itachi...pomyślałam
i w tej chwili nie wiedziałam czy to sen czy rzeczywistość, czy
chcę otworzyć oczy, by to przerwał. Za pewne domyślał się, że
udaję, gdyż z sekundy na sekundę coraz mocniej drżały mi
powieki, nie miałam wyjścia musiałam na niego spojrzeć.
Niestety, to
kogo zobaczyłam nie wróżyło nic dobrego, to nie był Itachi tylko
Sasuke, kucający przy łóżku i głaskający mnie po policzku.
Zaniemówiłam, błagałam w duchu by to był sen, jeśli wpadnie tu
teraz mój kat i to zobaczy, z pewnością stracę głowę, oderwie
mi ją gołymi rękoma więc dlaczego nie potrafiłam się nawet
odezwać? Wygonić go stąd?
Zjechał ręką
niżej do szyi i i zatrzymał się bacznie lustrując to miejsce.
Domyśliłam się że mam siniaki po tym jak Itachi mnie dusił i nie
podobało mi się to, że on je zauważył.
- On Ci to
zrobił?
- Nie powinieneś
tu przychodzić, wyjdź proszę.
Wyszeptałam to
zdanie tak błagalnym głosem, że sama się zdziwiłam, iż tak
potrafię. On jednak spojrzał mi w oczy i podniósł się siadając
na brzegu łóżka.
- Wiedziałem,
że tak to się skończy, już na samym początku, gdy Cię zobaczył.
Mieliśmy jednak z rodzicami nadzieję, że będzie inaczej.
- O czym ty
mówisz?
Podniosłam się
na łokciach do pozycji pół siedzącej, chciałam się dowiedzieć
co miał na myśli wypowiadając te słowa.
- Itachi zawsze
wybierał sobie ofiarę i się nią bawił, po czym zabijał bez
najmniejszych skrupułów. Zastanawia mnie jednak, dlaczego ty żyjesz
tak długo.
Dotknął mojego
ramienia i zjechał po nim dłonią, aż do łokcia pochylając się
bardziej w moją stronę. Cofnęłam się nie wiedząc o co chodzi,
muszę przyznać że w tym momencie wydał się tak samo przerażający
jak jego brat, poza tym nie powinien się do mnie zbliżać, Itachi
wyraził się jasno jeśli chodziło o Sasuke.
- Chodzi mu o
twoją krew. Najwyraźniej sam nie wie jeszcze czy chce ją wypić,
dziwne zachowanie jeśli chodzi o niego.
- Musisz już
iść, on dostanie szału jak Cię tu zobaczy.
- Boisz się.
Rozumiem. Niestety już jest troszkę na to za późno...
Spojrzałam w
stronę okna i wpadłam w panikę widząc Itachiego kucającego na
parapecie, z wyrazem twarzy mówiącym '' Już po was''.
Minęło sporo
czasu nim postanowiłem wracać i zajrzeć do Sakury, było już
ciemno więc domyślałem się że śpi, musi korzystać z chwili
spokoju gdy nie ma mnie blisko niej.
Przez te
spędzone w samotności godziny i tak nie doszedłem do żadnego
wniosku, nadal nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Może
najprostszym sposobem było by jej zabicie?
Gdyby dziewczyna
umarła to wraz z nią wszystkie problemy, więc warto się było nad
tym zastanowić.
Z drugiej jednak
strony, gdy pomyślałem o niej martwej, czułem wewnątrz siebie coś
jakby niepokój...a może pustkę?
Może po prostu
zbyt długo pozwalałem jej oddychać i w jakiś sposób wytworzyła
się więź?
Nie wiem, póki
co muszę przestać o tym myśleć, bo zwariuję.
Byłem coraz
bliżej i poczułem ten zapach, momentalnie przyspieszyłem
zastanawiając się, czy ona jest aż tak głupia?
Wskoczyłem
przez okno i zatrzymałem się na parapecie, a widok jaki ujrzałem
dosłownie pozbawił mnie logicznego myślenia, najwyraźniej
wszystko przesądziło się same, tym razem Sakura nie przeżyje.
Rzuciłem się w
jej stronę chcąc skręcić ten delikatny kark, ale zostałem
odepchnięty przez brata, no cóż skoro tak bardzo chce jej bronić,
to pierwszy umrze. Dziewczyna krzyczała i błagała płacząc byśmy
przestali, ale ja nie miałem zamiaru im darować, pragnąłem ich
śmierci i zrobię wszystko by to dostać.
Minęło
zaledwie kilka sekund a jej pokój zaczął przypominać istne
pobojowisko, nie zwracałem uwagi na żadne przedmioty, mój brat też
najwyraźniej nie. Teraz istniała jedynie arena bitewna dla dwóch
bestii walczących o zdobycie terytorium wroga.
Przeklinałem
się jednak w myśli, że byłem na tyle głupi, by dziś nie
zapolować. Moja siła w tym wypadku zmalała i zrównała z bratem,
mieliśmy równe szanse co mnie wkurzyło a z drugiej strony
rozbawiło.
Zawsze mówił
że gdyby był w moim wieku i posiadał siłę taką jak ja, to by
mnie pokonał. Mamy szansę się przekonać.
Huki, krzyki i
płacz...tylko te dźwięki rozchodziły się po czterech kątach, w
pewnym momencie błagania Sakury w jakiś sposób rozproszyły mojego
brata, a ja skorzystałem. Uderzyłem całą siłą w jego brzuch a
on się skulił, wykończę go.
- Itachi błagam
nie rób tego!!
Poczułem
szarpnięcie i spojrzałem w zielone oczy, szyderczy uśmiech wpełz
jak wąż na moje usta, dwa pieczywa na jednym ogniu...idealnie.
Odepchnąłem ją
do tyłu i usłyszałem odgłos uderzenia, a po pokoju rozległ się
intensywny zapach jej krwi. Dziewczyna wpadła głową na futrynę
rozcinając skórę i padła na ziemie niczym kłoda, nie ruszała
się ale oddech był nadal słyszalny. Postanowiłem to zakończyć i
ruszyłem w jej stronę.
- Bracie nie rób
tego!!!
Krzyknął
Sasuke, jednak nie zważałem na jego słowa, a gdy byłem już tak
blisko chcąc rozszarpać ją na kawałki, poczułem uderzenie tak
silne, że wypadłem razem z oknem lądując z hukiem na trawniku.
Usiadłem na zielonej trawie zastanawiając się, kto mi odebrał
taką przyjemność zabicia .
- Co do....
Nie dokończyłem,
spojrzałem do góry gdzie dostrzegłem wściekłą twarz mojego
ojca.
Tego się nie
spodziewałem.
Tak, nareszcie
jest *.* Co prawda miałam w planach napisać troszkę inaczej,
jednak główka zrobiła swoje i wymyśliła ot to coś ^-^
Cóż, blog
powolutku chyli się ku końcowi, gdyż od początku miałam w
planach góra 20-cia rozdziałów, teraz jednak stwierdziłam że
najprawdopodobniej zmieszczę się w 15-tu:)
Informacja tylko
tak dla uprzedzenia, gdyby Ktokolwiek liczył na tasiemca XD
A więc
pozostaje mi życzyć miłego czytanka, mam nadzieję że się
spodoba.
Pozdrawiam
serdecznie :* .( Wybaczcie błędy, lekko pod męczona jestem ).